Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą brokuł. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą brokuł. Pokaż wszystkie posty

sobota, 25 stycznia 2014

Zielony kompromis

Jest zima. Zimna zima. Czyli ilość surowizny została ograniczona - i zrobiło się mniej zielono. A ponieważ zamarzyła mi się odmiana od zimowych ciepłych kolorów na talerzu, zrobiłam zupę: zieloną, ale ciepłą. Z brokułów i rukoli.

na oliwie podsmażyłam w garnku trochę cebuli i selera naciowego (niekonieczny): 2-3 minuty
posiekałam z grubsza brokuł i rukolę
dodałam do garnka z cebulą
zalałam wywarem warzywnym
pogotowałam około kwadransa, bez pokrywki
zdjęłam z ognia i potraktowałam blenderem
potem jeszcze podgrzanie, sól, pieprz, gałka muszkatołowa

Podać warto z prażonymi orzechami, pestkami dyni albo słonecznika.
Jedzący ser mogliby dorzucić jakiś niebieski pleśniak...

Kolor zachowany. Smak też :-)

---

Proporcje na 4-6 porcji:
4 łyżki oliwy (może być na pół z masłem)
1 cebula
2 badyle selera naciowego
ćwierć kilo brokuła (z łodygą)
300 g rukoli
900 ml wywaru z warzyw
pół łyżeczki gałki
75 g orzeszków piniowych
100 g niebieskiego pleśniaka