Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wino. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 12 maja 2014

Wegekleftiko

Kleftiko niby z jagnięciny, ale za dobre, żeby z tak smacznej i prostej potrawy ot, tak zrezygnować... Warzywa zapieczone z oliwą, winem, rozmarynem i oregano. W naczyniu z pokrywką, pod ciastem lub w pergaminie. Esencja smaku i zapachu.

Wersja bezmięsna może być wegetariańska lub wegańska.
Wegetariańska - jeśli użyje się sera koziego, robi się nagle bardzo jagnięca.
Wegańska ser pomija, ale wcale wiele nie traci...

Generalnie:

siekamy w kostkę:
ziemniaki (2)*
marchewkę (2)

fasolki szparagowej (czy tam cieciorki) nie siekamy
cebuliki, jeśli mała - też nie

wrzucamy warzywa do naczynia
dodajemy ze 4 posiekane ząbki czosnku
dolewamy: oliwę, wytrawne białe wino, sok z cytryny
dosypujemy sól, pieprz, rozmaryn i oregano
mieszamy

na wierzchu kładziemy plastry pomidora
i ewentualnie rozdrobniony ser kozi

całość trzeba opatulić
- albo naczynie przykryć pokrywką
- albo warstwą ciasta (mąka, woda, odrobina oliwy i octu, sól)
- albo ułożyć to wszystko na pergaminie i zawiązać sakiewki

niezależnie od metody - danie powinno spędzić w piecu (nagrzanym do 160-180 stopni) około godziny

* Ilości na porcję dla 2 osób.

czwartek, 15 listopada 2007

Winne gruszki

Winne i nieco jadowite... Pachną bardzo świątecznie. Przydadzą się jako dodatek - obok żurawiny na przykład.

Najpierw zaczęłam gotować czerwoną kąpiel. Powoli gotowały się:

> Czerwone wino
> Wyciśnięty sok z pomarańczy
> Kawałki imbiru
> Goździki
> Pieprz
> Cukier

W tym czasie obrałam gruszki. Pokroiłam na ćwiartki, wyciełam gniazda, porozcinałam na węższe kawałki.

Przelałam płyn przez sitko, żeby oddzielić "fusy".
Płyn wrócił na mały ogień a do niego wskoczyły gruszki.
Pogotowały się - nie za krótko (żeby zdążyły przejść smakiem i kolorem), nie za długo (żeby się nie rozgotowały).

A potem jedna część, hop!, do wyparzonego słoika.
A druga do miseczki - do wykorzystania na bieżąco :-)