...madame Kręglickiej. Z roku na rok coraz bardziej dla mnie świąteczne - stopniowo stają się tradycją. A że to pewniaki...
Wymieszałam masło (200g) z cukrem (też 200), utarłam na masę.
Dodałam 2 jaja.
Pół szklanki płynnego miodu.
Łyżeczkę zapachu waniliowego.
Skórki z cytryny nie dodałam, ale by się nadała.
Do drugiej miski wsypałam
> mąkę (ponad pół kilko)
> półtorej łyżeczki proszku do pieczenia
> 2 łyżki przyprawy do pierników
> łyżeczkę mielonego imbiru
Połączyłam szybko suche z mokrym, wymieszałam, zagniotłam szybko ciasto w kulę. I schowałam je w misce do lodówki. Na noc (ale wystarczyłaby godzina, chodzi o to, żeby ciasto stwardniało i dało się obrabiać dalej).
Następnego dnia przyszedł czas na tworzenie.
Podzieliłam ciasto na 4 części.
Każdą po kolei:
> rozwałkowywałam (tak na 3 mm) - podsypując wszystko mąką
> powycinałam foremkami gwiazdy, choinki i inne dziwnotwory
(Ale to można własną ręką - nie według formy. Albo odwróconym kieliszkiem, w wersji basic.)
> rozkładałam na blasze wysmarowanej masłem (można gęsto, pierniczki nie rosną)
> i do pieca wkładałam (180 stopni - około 15 minut)
Potem już tylko wystudzić, zdjąć z blachy.
Można ozdabiać, sklejać, można zostawić gołe.
P.S. Cztery blachy to dużo :-)
środa, 26 grudnia 2007
Niezawodne pierniczki...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz