Obrodziła nam jabłonka jabłuszkami. Nie wiem, czy rajskimi. Małe, czerwone, podłużne. Bardziej podłużne od tych, które znałam jako rajskie. I łagodniejsze, mniej cierpkie.
wzięłam pół kilo jabłuszek
umyłam
ponakłuwałam każde igłą
wrzuciłam na 10 minut do gorącej wody
(nie powinna być wrząca)
ugotowałam syrop ze szklanki wody i pół kilograma cukru
i zalałam nim (wrzącym tym razem) jabłuszka
zostawiłam na noc
a następnego dnia kilka (naście?) razy zagotowywałam jabłuszka
dawałam im się chwile gotować
wyłączałam ogień
czekałam, aż ostygną
po jakimś czasie znów krótko gotowałam...
i tak aż się zrobiły szkliste a syrop niemal wyparował
wtedy przełożyłam do wyparzonych słoiczków
zakręciłam i voila!
Dwa nieduże słoki.
Słodkich kulek z ogonkami.
UPDATE
Rajskie jabłuszka, te prawdziwe:
czwartek, 8 października 2009
Konfiturowe jabłuszka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Zaryzykowalas jednak? kurcze moze wysle ci zdjecie naszych? bo tez bym je zasłoikowała!
Uznałam, że nie słyszałam o trujących jabłkach, więc chyba COŚ jadalnego wyjdzie. I wyszło. Myślę, że smak byłby ciekawszy przy takich rajskich jabłuszkach, jakie znam z dzieciństwa. Bo teraz mam po prostu słodkie, nieco jabłkowe kulki. Fajne, ale trochę cierpkości mogłoby może dopełnić smaku.
zrobilam 1,5 kg, zjadłam dzis z 5 i powiem ci ze odechciało mi się słodyczny na 3 dni
pyszniowe one!
Prześlij komentarz