Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

wtorek, 30 października 2012

Deser flanowaty

Podzielę się taką łatwizną, z której wychodzi coś w rodzaju flanu. Chyba ;) To znaczy wiem, co wychodzi, ale już jak to nazwać, to mniej...

Najlepsze niedługo po upieczeniu (bo następnego dnia robi się za zbite, mocniej czuć jajka, coś jak w zakalcu). I z jakimś sosikiem kwaskowym do przełamania smaku (rozgniecione rozmrożone maliny na przykład).

nagrzać piekarnik do 180 stopni

zmieszać blenderem (proporcje dla 6-8 osób):
4 jajka
50 g masła lub margaryny
175 g cukru
75 g mąki
1/4 łyżeczki soli
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
400 ml mleka (sojowe się sprawdza)
100 g wiórków kokosowych przelać do formy pajowej (albo innej)

piec około godziny (do "testu suchego patyczka")




Brak komentarzy: