Prawie jak - bo nie kulista. Ciastka imbirki były fajne pierwszego dnia, drugiego postawiłam na recykling ;)
ciastka (mogą być digestive, dowolne kruche, imbirki, ...) pokruszyć
(można włożyć do torebki foliowej i utłuc tłuczkiem/młotkiem)
w miseczce nad gotującą się wodą rozpuścić:
- ciemną czekoladę (albo pół na pół ciemną i mleczną)
- masło
- miód lub golden syrup
zdjąć z ognia
dodać śmietankę (ja dodałam mleka, bo śmietanki nie miałam)
mieszać, aż się wszystko ładnie połączy
wrzucić:
- pokruszone ciastka
- suszone owoce (u mnie to były same rodzynki, ale można hulać w temacie)
- kawałek startego kokosa (niekoniecznie; można też dodać gotowych wiórków)
wymieszać
przełożyć do formy (i powduszać do niej)
u mnie formą był plastykowy pojemnik na jedzenie - poręczny
wstawić do lodówki na 4 godziny
po mniej więcej dwu pokroić na kawałki
(czyli przed solidnym stężeniem)
Poniżej podaję "oficjalne" proporcje, ale prawda jest taka, że równie dobrze można wrzucać co się ma i to zupełnie na oko. COŚ wyjdzie ;)
200g gorzkiej czekolady
150g masła
2 łyżki stołowe miodu/golden syrup
2 łyżki śmietanki
400g herbatników
200g suszonych owoców (rodzynki, żurawiny, jagody)
środa, 10 marca 2010
Prawie jak bajadera
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz