Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

piątek, 26 października 2012

Cimci rimci prawie kimchi

Nie jem papryki, więc nie mogłam spróbować gotowego koreańskiego kimchi i sprawdzić, czy je lubię. To zrobiłam własne. Trochę skorzystałam z jakiegoś przepisu, trochę pozmieniałam. W każdym razie to moje kimchi miało następujące składniki:

rzepa (mała)
rzodkiewa (kawałek albo kilka rzodkiewek)
marchewka (jedna)
czerwona kapusta (trochę)
imbir świeży utarty
czosnek - kilka ząbków
cebula - pół
pieprz - kilka ziaren




A robienie wygląda tak:

najpierw rozdrabnianie, czyli krojenie warzyw
(może być w cienkie plastry, może być w zapałki)

potem 1 dzień namaczania warzyw w słonej wodzie
(3 łyżki soli na litr wody)



następnie odsączenie
dodanie przypraw
wymieszanie
i odsolenie lub dosolenie (żeby było wyraźnie słone ale nie przesolone)

upychanie do słoika
dopełnianie ew. odlaną słoną wodą



przygniecenie czymś, żeby warzywka były pod wodą
(np. talerzyk a na nim słoik wypełniony wodą albo kamień)

odstawienie na tydzień
codzienne wpychanie niesfór do wody, jeśli wyłażą na powierzchnię



po tygodniu przestawienie do lodówki




Kolor!



A poniżej jeszcze składniki do podstawowego kimchi (proporcje na litr):

500 g chińskiej kapusty (napa / bok choi)
1 biała rzodkiewa albo kilka małych
1-2 marchewki
1-2 cebule
3-4 ząbki czosnku (albo więcej)
3-4 papryczki chili - forma dowolna, ilość zależna od tego, ile ostrości się lubi
3 łyżki (lub więcej) tartego imbiru

Brak komentarzy: