Szarlotka minimalistyczna.
źródło
Zapiski znad kuchni. Aktualnie bez mleka i bez glutenu.
Szarlotka minimalistyczna.
Czasem nie chodzi o składniki i cudowanie, ale o właściwą procedurę.
Na przykład przy takim winegrecie...
Można zrobić od razu więcej i przechowywać przez kilka dni w lodówce.
Proporcje są przybliżone - bo dokładniejsze miary zależą od własnego gustu.
do naczynia wędrują:
3 łyżki musztardy (bezglutenowej, jeśli trzeba)
3 łyżki octu jabłkowego
2 łyżki miodu
szczypta soli
i blenderujemy, aż się ładnie połączą
wtedy stopniowo zaczynamy wlewać oliwę
blenderując dalej, aż sos zrobi się gładki
Skąd się biorą przepisy bezglutenowe? Różnie. Również z kuchni drużyny kolarskiej Saxo-Tinkoff. Hannah Grant proponuje na przykład ciasto owocowe. Może być morelami. Może z innymi dostępnymi.
Bez glutenu, bez mleka, bez nasyconych tłuszczów.
piec rozgrzewamy do 170 stopni
kroimy owoce: morele, nektarynki, albo co kto ma pod ręką - byle dojrzałe
siekamy orzechy: migdały albo inne
wbijamy do miski 4 jajka
roztrzepujemy
dolewamy 3/4 szklanki oliwy
mieszamy
dosypujemy:
2 szklanki mąki (np. pół na pół ryżowej i kukurydzianej)
3/4 szklanki cukru
mieszamy
dodajemy
łyżeczkę proszku do pieczenia (bg)
pół łyżeczki soli
pół łyżeczki gumy ksantanowej (jeśli jest pod ręką - ja dodałam trochę gluta z siemienia lnianego)
przyprawy (na przykład: cynamon, wanilię, imibir, kardamon, gałkę muszkatołową - według gustu)
mieszamy
dodajemy połowę owoców
mieszamy
przekładamy do dwu foremek keksowych (albo jednej większej)
na wierzch wysypujemy owoce - i lekko je dociskamy, żeby zanurzyły się w cieście
to samo robimy z orzechami
pieczemy do skutku (w moim piecu około 30 - 40 minut)
I tyle. Rowerzystom: szerokości. I szybkości. Reszcie po prostu: smacznego.
Kleftiko niby z jagnięciny, ale za dobre, żeby z tak smacznej i prostej potrawy ot, tak zrezygnować... Warzywa zapieczone z oliwą, winem, rozmarynem i oregano. W naczyniu z pokrywką, pod ciastem lub w pergaminie. Esencja smaku i zapachu.
Wersja bezmięsna może być wegetariańska lub wegańska.
Wegetariańska - jeśli użyje się sera koziego, robi się nagle bardzo jagnięca.
Wegańska ser pomija, ale wcale wiele nie traci...
Generalnie:
siekamy w kostkę:
ziemniaki (2)*
marchewkę (2)
fasolki szparagowej (czy tam cieciorki) nie siekamy
cebuliki, jeśli mała - też nie
wrzucamy warzywa do naczynia
dodajemy ze 4 posiekane ząbki czosnku
dolewamy: oliwę, wytrawne białe wino, sok z cytryny
dosypujemy sól, pieprz, rozmaryn i oregano
mieszamy
na wierzchu kładziemy plastry pomidora
i ewentualnie rozdrobniony ser kozi
całość trzeba opatulić
- albo naczynie przykryć pokrywką
- albo warstwą ciasta (mąka, woda, odrobina oliwy i octu, sól)
- albo ułożyć to wszystko na pergaminie i zawiązać sakiewki
niezależnie od metody - danie powinno spędzić w piecu (nagrzanym do 160-180 stopni) około godziny
* Ilości na porcję dla 2 osób.
Część druga "odczarowywania złych warzyw". Czas na brukselkę.
Mało odkrywcze, ale wyględne.
Generalnie wszystko widać:
plastry cukinii
plastry pomidora
oliwa
sól
przyprawy wedle uznania (suszone* albo świeże zioła)
i do pieca
To będzie trylogia: odzyskiwanie warzyw, do których dawno się zraziłam.
A przecież zdrowe. Lokalne. Nic nie zawiniły... (Gorzej z kucharzami.)
Na początek kalafior. Z nim akurat nie było aż tak źle, bo przynajmniej na surowo był zawsze jadalny. Z patelni (zwłaszcza z pędami bambusa i sosem sojowym) też działał. Gorzej z wersją gotowaną...
Za to pieczony kalafior... Mmmm....
Bierzemy stosowny kawałek kalafiora.
Wersja 1: dzielimy na różyczki.
Wersja 2: dzielimy na niezbyt małe różyczki i kroimy w plastry.
W każdej z wersji kalafior pokrywamy delikatnie oliwą, solimy, pieprzymy, układamy na blasze.
Można dodać ziół: na przykład tymianku, bazylii, oregano - co komu pasuje.
I pieczemy w umiarkowanie nagrzanym piekarniku. Około kwadransa (ale lepiej po prostu obserwować stan kalafiora).
Warto :-)
PS W kolejnych odcinkach brukselka i brokuł.
Jest zima. Zimna zima. Czyli ilość surowizny została ograniczona - i zrobiło się mniej zielono. A ponieważ zamarzyła mi się odmiana od zimowych ciepłych kolorów na talerzu, zrobiłam zupę: zieloną, ale ciepłą. Z brokułów i rukoli.
na oliwie podsmażyłam w garnku trochę cebuli i selera naciowego (niekonieczny): 2-3 minuty
posiekałam z grubsza brokuł i rukolę
dodałam do garnka z cebulą
zalałam wywarem warzywnym
pogotowałam około kwadransa, bez pokrywki
zdjęłam z ognia i potraktowałam blenderem
potem jeszcze podgrzanie, sól, pieprz, gałka muszkatołowa
Podać warto z prażonymi orzechami, pestkami dyni albo słonecznika.
Jedzący ser mogliby dorzucić jakiś niebieski pleśniak...
Kolor zachowany. Smak też :-)
---
Proporcje na 4-6 porcji:
4 łyżki oliwy (może być na pół z masłem)
1 cebula
2 badyle selera naciowego
ćwierć kilo brokuła (z łodygą)
300 g rukoli
900 ml wywaru z warzyw
pół łyżeczki gałki
75 g orzeszków piniowych
100 g niebieskiego pleśniaka
Wieczorem:
1/4 szklanki niepalonej kaszy gryczanej zalać 1/2 szklanki wody
dosypać łyżkę maku i szczyptę soli
gotować przez jakiś kwadrans (albo ciut dłużej)
zalać 1/2 szklanki mleka (u mnie sojowe)
przykryć, zostawić na noc
Rano:
wlać drugie pół szklanki mleka
dodać:
- pokrojone jabłko a. gruszkę a. coś innego
- jakieś pestki / orzechy / owoce suszone - wg. gustu
- coś słodzącego (miód / ksylitol / ...)
- dorzucałam też łyżeczkę oleju kokosowego
Ugotować krótko - byle się zagrzało.
Z tych proporcji wychodzi duża micha kaszy.