Po co latać wysoko, gdy można tak zwyczajnie...*
Ugotować młode ziemniaki.
Ugotować młode buraki.
W łupkach, tylko dobrze wymyte.
Ugotowane rozkroić.
Na ziemniaki położyć masło.
Buraki polać octem winnym (ocet winny można wcześniej podgrzać z cukrem - i herbatą...).
Zabrać ze sobą. Na prowiant. Zjeść na łące, przy stajni.
*
Po co latać wysoko
to trzeba tak zwyczajnie
wykąpać konie a potem
zaprowadzić do stajni
spod kopyt kurzu kłęby
jak przyziemne obłoki
przyćmią błyszczące boki
mokre zady mokre kłęby
na drodze pod drzewami
ten fresk się porozwiesza
jak na bułanej mozaice
Na Sycylii w Piazza Armerina
Iwaszkiewicz
piątek, 20 czerwca 2008
Zwyczajne buraki, ziemniaki
czwartek, 19 czerwca 2008
Ciasto rabarbarowe i świeżość spojrzenia
Spojrzeć na świeżo na banalne sprawy? Najlepiej cudzym okiem. Gościa oprowadzić po swoim mieście, kuchennego laika poinstruować, jak się piecze ciasto...
Bierzesz badyle rabarbarowe (przepis mówi, że 250 g... ale jest też opcja "na oko"), myjesz, jak są młode, to tylko kroisz w kawałki (ok 1 cm), jak stare, to najpierw z nich łykowatą skórkę zdzierasz (jak się na końcu podważy nożem, to łatwo schodzi).
Mieszasz w misce 250 g mąki (ja daję mniej więcej 2/3 pszennej i 1/3 ziemniaczanej, ale z samą pszenną powinno być ok) i 2 łyżeczki proszku do pieczenia. Można jeszcze dodać startą skórkę z cytryny.
250 g masła miksujesz z 250 g cukru.
Do tej masy wmiksowujesz po jednym 4 jajka.
Wsypujesz suche do mokrego i jeszcze chwilę miksujesz.
Formę do ciasta (prawie każda się nada, ale standard to okrągła o średnicy 26-28 cm) smarujesz kawałkiem masła, wysypujesz tartą bułką (wsypujesz trochę na dno, potrząsasz formą, co się przyklei, co lata, nie jest potrzebne).
Wlewasz ciasto, posypujesz rabarbarem.
Pieczesz koło 45 minut w 180 stopniach (dobrze jest cienkim drewnianym patyczkiem sprawdzić, czy już suche w środku - jak patyczek wychodzi wilgotny i oblepiony, to trzeba dać ciastu jeszcze trochę czasu).
Ostudzone można posypać cukrem pudrem (posypuje się przez sitko).
Piekłam ostatnio takiego rabarbarowca. Mmmmmm... Lato, miękkość, pogoda, odrobina rześkości... I takie to łatwe. Laik też sobie poradzi. Na pewno.
poniedziałek, 16 czerwca 2008
Prosto i na czasie
Bo czemuż iść pod prąd?
Czemu komplikować?
Korzystam. Włączam się.
W święta kiszenia ogórków.
Małosolne... Mmmmmmm...
Do słoika wędrują:
> ogórki z uciętymi końcami
> czosnek (kilka ząbków)
> liście chrzanu, dębu, winorośli
> koper
> gorczyca
Na to przegotowana woda z solą.
I jak zwykle - czas. Tym razem pod spodeczkiem, obciążonym, żeby niesforne zielone ludki nie wędrowały. Na szczęście b a r d z o długo czekać nie trzeba.