Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

sobota, 26 października 2013

Kruszak czekoladowy z amarantusa i sezamu

Kruche - ekstremalnie.
Bardzo ładnie komponuje się z popołudniową kawą.
Czarrrrna kawa, czekoladowa zagryzka.

Jak sezon przyjdzie, będzie można posypać tym lody.



Rozpuszczamy w rondelku na małym ogniu:
- 30 g czarnej czekolady
- łyżkę miodu
- łyżkę ksylitolu
- 50 g oleju kokosowego (albo masła, jeśli ktoś chce/woli/lubi/może)

Dosypujemy
- 50 g zmielonego sezamu (albo niezmielonego, tak czy inaczej, można najpierw krótko uprażyć)
- 30 - 40 g ekspandowanego amarantusa

Przekładamy do foremki (12 x 22 albo innej, co tam kto ma). Z formy silikonowej wychodzi łatwo. Tradycyjną lepiej czymś wyłożyć.

Wersja A: wstawić do lodówki na kilka godzin (lub na noc).
Wersja B: piec przez ok. 15 minut (potem wyjąc z pieca, ostudzić w formie - i wstawić do lodówki, niekoniecznie na tak długo).




Inspiracja Sowa.

Brak komentarzy: