Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

czwartek, 6 grudnia 2007

Dhal



Namaczam czerwoną soczewicę przez noc.
Następnego dnia płuczę pod kranem, w sitku.



Na patelni rozgrzewam topione masło (lub oliwę).
Wrzucam soczewicę.
Mieszam drewnianą łopatką, aż ziarenka zaczną żółknąć.



Dolewam wrzącą wodę.
Mieszam.
Jak woda wyparuje, a całość nie gotowa, dolewam więcej wody.



Powinno być mniej więcej żółte i gładkie.

Przyprawy przygotowuję osobno.
Na małej patelni rozgrzewam topione masło (lub oliwę).
Wsypuję kumin i kolendrę.
szybko podsmażam.
Łączę z dhal.
Solę, pieprzę.

Cieszę się.
Lubię ten indyjski smak.
Prosty, ale odmienny.




Na zdjęciu - z listkami kolendry.

Brak komentarzy: