Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

piątek, 13 marca 2015

Szkockie makaroniki

Dostałam szkocką książkę kucharską. Myślałam, że wewnątrz nie znajdę nic ciekawego, tylko haggisy i inne straszydła. A tymczasem trafiły się i makaroniki. Oczywiście bezglutenowe (chociaż z niezłą dawką cukru). Zamieniłam tylko migdały na orzechy laskowe (bo miałam).



do miski wrzucić:
szklankę migdałów (albo innych orzechów)
3/4 szklanki cukru

dodać białko 1 jaja (chyba że jajko małe, to może trzeba będzie dodać więcej gluta)
pół łyżeczki ekstraktu z wanilii

wymieszać

lepić kuleczki wielkości orzecha włoskiego (łatwiej mokrymi rękami)

położyć na blasze (można na silikonie, można na papierze ryżowym)

posmarować wodą

na wierzch każdej z kuleczek położyć obrany migdał (albo inny orzech - u mnie: włoski)
lekko przycisnąć

piec w 200 st. C około 15 minut



Z wierzchu twardnieją, wewnątrz zachowują lekką miękkość. Słodko i orzechowo. Pierwsza szkocka przygoda kulinarna zaliczona pozytywnie :) Czyli odtąd będę wychwalać nie tylko MOOC-e w uniwersytecie Edynburga.

Brak komentarzy: