Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

środa, 4 lipca 2012

Quinoa na obiad?

Quinoa, czyli komosa ryżowa
- zdrowa
o łagodnym smaku
zabawnym przezroczystym wyglądzie -
z którą nie bardzo wiedziałam, co robić
(poza tabbouleh).
Ale już wiem - można zrobić fajne danie z warzywami:

Podstawowy przepis (proporcje na 4 osoby):

pokroić 1 cebulę
podsmażyć w dwu łyżkach oleju (np. kokosowego)

dodać trochę pokrojonego czosnku
2 - 3 posiekane marchewki
2 - 3 badyle selera
1/2 - 1 pokrojoną czerwoną paprykę
podsmażać jeszcze 5 - 10 minut

wmieszać 2 szklanki opłukanej, surowej quinoi
zalać 4 szklankami wywaru warzywnego
doprowadzić do wrzenia

gotować pod przykryciem na małym ogniu, aż płyn "zniknie"

doprawić solą, pieprzem

podać z pietruszką lub kolendrą
można pokropić sokiem z cytryny

A wariacje są takie, jaka zawartość kuchni o danej porze roku. Np. zamiast selera i papryki użyłam cukini. Pominęłam cebulę, za to dodałam suszone grzyby (gdzieś się przewinęły podgrzyby jeszcze z zeszłej jesieni). I sypnęłam przyprawy panch phoran*. I też było dobrze.



* Kumin, fenkuł, kozieradka, gorczyca, "wild onion" (jak jest) - zmielone razem.

Brak komentarzy: