Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

czwartek, 10 grudnia 2009

Golonka

Sama się zdziwiłam, ale przyrządziłam golonkę.
I nawet się całkiem ładnie udała.




faza 1 - gotowanie

golonka gotowała się ponad dwie godziny. razem z liśćmi laurowymi, zielem angielskim, pieprzem w dużej ilości i solą sypniętą nieoszczędnie



faza 2 - marynowanie

golonka powędrowała na 2-3 godziny do marynaty
marynatę zrobiłam z:
piwa
sosu sojowego
mielonego kminku
pieprzu
soli
miodu
pieprzu cayenne
zgniecionego czosnku (w dużej ilości)

faza 3 - pieczenie

piec nagrzałam solidnie (200 stopni będzie ok)
przełożyłam golonkę do brytfanki
przelałam do niej marynatę, w której siedziała
i wstawiłam do pieca

zaglądałam do niej co 10 minut i podlewałam marynatą ze spodu
raz przewróciłam do góry nogami
po mniej więcej 40 minutach była już ładnie zrumieniona

i gotowa do podania

Brak komentarzy: