Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

wtorek, 8 grudnia 2009

Plus minus hummus

Plus minus, bo trochę pozmieniane (sezam i olej sezamowy zamiast pasty tahini), bo zasadnicze rozdrabnianie było przy użyciu prostego narzędzia pt. widelec (a nie blendera). Pasta wyszła inna niż znane mi kupne hummusy, a czy przypomina "prawdziwy" (cokolwiek to znaczy) hummus nie umiem ocenić...



szklankę ciecierzycy namoczyłam przez noc
następnego dnia ugotowałam do miękkości
(godzina - półtorej)



na patelni uprażyłam ziarno sezamu
(około 2 łyżek)



ostudziłam
wrzuciłam do blendera
dodałam ze 2 łyżki oleju sezamowego
zmiksowałam

w garnku ugniotłam widelcem ciecierzycę
dodałam kilka wyciśniętych ząbków czosnku
zmiksowaną sezamową papkę
sól, oliwę z oliwek
i wodę dla nadania spoistości

Masę zostawiłam na etapie lekko gruzełkowatym (kwestia gustu i zacięcia). Gotowa powędrowała do miseczki. A potem do pit, do chleba, do smaku.

Brak komentarzy: