Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

piątek, 24 lipca 2009

Kichari z zielonego mung

Danie z tych domowo-zdrowych. Coś jak rosół. Nie do popisywania się. Ma przywracać równowagę, dawać siłę i zdrowie. Pochodzi z Indii.

2 filiżanki zielonej fasolki mung namoczyć (6 - 12 godzin), wypłukać, odcedzić

duży garnek postawić na ogniu
wsypać łyżkę ziaren kuminu - ogrzać, zrumienić, ale nie spalić

dodać 3 łyżki topionego masła, rozpuścić
wsypać po łyżce kurkumy, kolendry, łyżeczkę pieprzu
mieszając, smażyć przez około minuty
dorzucić 1 posiekaną cebulę i 4 ząbki czosnku
smażyć, aż zaczną pachnieć (ok 3 - 5 minut)

wlać 10 filiżanek wody
wrzucić namoczony mung
doprowadzić do wrzenia
zmniejszyć ogień, przykryć pokrywką
i gotować - długo...
po godzinie dodać jakieś "liście" - na przykład szpinak (niecałe pół kilo)

osobno ugotować ryż
2 filiżanki ryżu opłukać, zalać 5 filiżankami wody
posolić, posypać czerwonym chilli
zagotować i gotować przez 7 minut
potem przykryć szczelnie pokrywką, wyłączyć ogień i zostawić na 20 minut
ryż się dogotuje w parze

kiedy mung już jest miękki, dodać do zielonej paćki ryż
dosolić / dolać sosu sojowego

podawać najlepiej z jogurtem i świeżą kolendrą



(nadmiary można zamrozić)

Brak komentarzy: