Zastrzeżenie - to nie blog kuchenno parapoetycki. To tylko zapiski z moich prób kuchennych. Próba, essai, esej? Tylko przyziemniej. Raz bardziej, raz mniej. Czas płynie, mijają pory roku, a u mnie w kuchni walczy potrzeba trzymania się tego, co sprawdzone z wolą eksploracji.

poniedziałek, 20 lipca 2009

Przydymione śliwki w occie

Trzy dni szykowania (choć najbardziej pracochłonne to odpestkowanie, reszta niezbyt absorbująca), trzy tygodnie czekania. Śliwki są dymno-słodko-kwaśne. Dobre jako towarzystwo do dań głównych, jako świąteczne (lub nie) uzupełnienie.

dzień 1.

umyć i pozbawić pestek 1½ kg twardych węgierek, włożyć do szklanej miski
2 torebki herbaty Lapsang Souchong zaparzyć w szklance wody, po 5 minutach odcedzić, przelać do garnka
dodać 400g cukru i szklankę octu 10%
doprowadzić do wrzenia, mieszać
zdjąć z ognia, ostudzić

zimnym płynem zalać śliwki
miskę przykryć, odstawić na 24 h w chłodne miejsce

dzień 2.

przecedzić śliwki na sicie
płyn przelać do garnka, doprowadzić do wrzenia, po 10 minutach zalać nim śliwki
miskę przykryć, odstawić na 24 h w chłodne miejsce

dzień 3.

odcedzić śliwki na sicie, przełożyć do sterylnych słoików, zalać wrzącą zalewą, zakręcić
słoiki odstawić do góry nogami aż do wystygnięcia

odstawić na 2 – 3 tygodnie

W tym roku jeszcze nie robiłam. Czekam na śliwki.

Brak komentarzy: